poniedziałek, 29 czerwca 2015

Jurassic World.

TYTUŁ ORYGINALNY: JURASSIC WORLD
REŻYSERIA: COLIN TREVORROW
SCENARIUSZ: DEREK CONNOLLY
PRODUKCJA: USA
GATUNEK: PRZYGODOWY, SCIENCE FICTION
CZAS TRWANIA: 2 GODZ. 4 MIN.
PREMIERA W POLSCE: 12 VI 2015


Nawet najdłuższa przerwa od pisania nie byłaby w stanie oderwać mnie w tej chwili od komputera, by z jakże ogromną przyjemnością (co jest odrobinę przerażające) zjechać ten film w całej jego krasie. To, że się zawiodłam to po prostu mało powiedziane. Idąc na ten film nie spodziewałam się żadnej wielkiej amerykańskiej produkcji. Zwiastun nie był zbyt zachęcający, wszystko wydawało mi się zbyt przejaskrawione, za bardzo unowocześnionie (co jak się okazało, nie zawsze jest plusem), a i byłam w pełni świadoma faktu, że nazwisko Stevena Spielberga zostało włączone do obsady produkcji tylko ze względu na prawa autorskie dotyczące Parku Jurajskiego.

Od samego początku miałam wrażenie, że przyjście do kina było nie tylko marnowaniem czasu, ale i pieniędzy. Nie muszę chyba mówić, że cała aranżacja kontynuacji sagi o morderczych dinozaurach była totalnie wymuszonym i niepotrzebnym zajściem. Fabuła w ogóle się nie klei. Wszystko kręci się wokół kolejnych głupich pomysłów dotyczących klonowania i tworzenia nowych gatunków śmiercionośnych stworzeń. Nuda. Negatywne odczucia i ciągły brak zrozumienia logiki bohaterów pogłębia tzw. typowe amerykańskie myślenie. No bo, po co zestrzelić agresywnego dinozaura zaraz po tym jak uciekł ze swojego wybiegu, skoro można poświecić życie kilkuset ludzi, żeby unicestwienie go było bardziej efektowne i czasochłonne? Gdyby ten film został nakręcony zgodnie z normami rzeczywistości lub po prostu ludzkiej logiki, to skończyłby się po 20 minutach. Ale przecież wtedy nie byłoby filmu...

Brak pomysłu na cokolwiek jest wszechobecnie widoczny. Nie ma tutaj ani gwiazdorskiej obsady, która chociaż odrobinę przynajmniej poprawiłaby wizerunek, ani udanego dowcipu, który realizatorzy jak można było zauważyć chcieli zmyślnie wpleść, jednak ani to śmieszne, ani nawet nie zasługujące na miano popularnego "sucharka". Po za tym widać, że producenci kierowali się zasadą "im więcej krwi i rozruby tym lepiej". Im bliżej końca tym więcej trupów, śmierci i ogólnej rozpierduchy połączonej z destrukcją na dużą skalę. Pochwalić można jedynie za zachowanie oryginalnej muzyki z poprzednich części, co w małym stopniu udobruchało moje pełne żalu i niezrozumienia serce. Efekty specjalne również moim zdaniem były całkiem zmyślne, dinozaury niesamowicie realistyczne, płynność ich ruchów i zachowań perfekcyjna. Jednak w dzisiejszych czasach, z dostępną obecnie techniką, zrobienie czegoś takiego jest praktycznie żadnym osiągnięciem. Jako, że jest to produkcja amerykańska nie mogło zabraknąć oczywiście kryptoreklamy! O ile w innych filmach producenci starają się by lokowany produkt był jak najmniej widoczny, o tyle w Jurassic World nie kryli się ze swoimi zamiarami w najmniejszym stopniu. Przy pojawianiu się jakiegokolwiek samochodu, następowało jakże "sprytne", co najmniej półminutowe, zatrzymanie kamery na lśniącym znaczku Mercedesa... Jednakże hitem przedsięwzięcia jak dla mnie, okazała się kryptoreklama Pandory, która postanowiła zaprezentować witrynę swojego sklepu w nie innym momencie, jak w samym środku brutalnej walki dwóch ogromnych dinozaurów (co swoją drogą przypominało raczej pojedynek z rodzaju Predator kontra Obcy, niż to czym w rzeczywistości miało być). Tak, jedyne o czym myślę uciekając przed krwiożerczym dinozaurem, to nowa bransoletka...Komercjalizm w czystej postaci.


Na dobrą sprawę uważam, że świat byłby piękniejszy bez tej "amerykańskiej superprodukcji". Zaoszczędziłoby to nie tylko mój czas, ale przede wszystkim nie zepsułoby dobrych wspomnień po obejrzeniu trzech pierwszych i jedynych oryginalnych części. Szczerze mówiąc trzecią część wydawała mi się już nieco naciągana, ale ta odsłona udowodniła, że nie miałam racji. Tak naprawdę, gdyby nie to, że prehistoryczne stworzenia są typowe dla serii o Parku Jurajskim, mógłby to być jakikolwiek inny film, bo ogólnie rzecz biorąc nie ma on nic wspólnego z poprzednimi częściami. Jurassic World zamiast przerażającego i pełnego napięcia dramatu stał się komedią o amerykańskiej głupocie. Ostatecznie ten film udowadnia, że nie powinno tykać się starych dobrych filmów i potwierdza starą zasadę, że pierwsza część jest zawsze najlepsza.

Moja ocena: 5/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz