czwartek, 1 stycznia 2015

Hobbit: Bitwa Pięciu Armii.

TYTUŁ ORYGINALNY: THE HOBBIT: THE BATTLE OF THE FIVE ARMIES
REŻYSERIA: PETER JACKSON
SCENARIUSZ: FRAN WALSH
PRODUKCJA: NOWA ZELANDIA, USA
GATUNEK: FANTASY, PRZYGODOWY
CZAS TRWANIA: 2h 24min
PREMIERA W POLSCE: 26 XII 2014


Wiem, że od premiery minęło już trochę czasu. Nie udało mi się nawet zmieścić w poprzednim roku. Jednak wszystko to spowodowane jest nie tylko Świętami, Sylwestrem itp. itd. Główną przyczyną jest tak naprawdę pustka jaką w sobie mam po obejrzeniu tego filmu. Dlaczego? Bo uświadomiłam sobie, że to już ostatnia część historii o Śródziemiu. Więcej nie będzie. Ani za rok ani za 10 lat, ani nawet za 100. Nigdy więcej Hobbita i Władcy Pierścieni. Bo to już koniec. Ale zanim popadnę w całkowitą melancholię zacznijmy od początku ...

Krasnoludy dotarły do Samotnej Góry. Ale to by było na tyle jeśli chodzi o dobre wiadomości. Smaug się wściekł i postanowił zniszczyć Miasto nad Jeziorem. Bard w dalszym ciągu siedzi w więzieniu. A Tauriel w dalszym ciągu nie odwzajemnia uczuć Kiliego. Beznadziejna sytuacja, prawda? Otóż nie. Będzie jeszcze gorzej. A największa katastrofa nastąpi kiedy niejaki Azog wraz ze swoją armią orków zaatakuje Samotną Górę. Bo jak się okaże nie tylko on ma ochotę na objęcie władzy na tym miejscem. Ogromne skarby, które znajdują się wewnątrz Góry kuszą także elfy i ludzi z Miasta nad Jeziorem. Do tego dodajmy kilku wściekłych krasnoludów, hobbita-włamywacza i pewnego czarodzieja, zwanego Gandalfem Szarym. Z połączenia tego wszystkiego może wyniknąć tylko jedno - bitwa pięciu armii...

Wszyscy dobrze wiemy, że wszystkie te genialne filmy powstały na podstawie książek J.R.R. Tolkiena. Hobbita czytałam i najlepszym komentarzem na obrazującym "jakość" powieści jest ten komentarz:
"Władca Pierścieni i Hobbit Petera Jacksona są najlepszym dowodem na to, że film może być lepszy od książki."
Całkowicie zgadzam się z tymi słowami i muszę przyznać, że (nie obrażając w żaden sposób twórczości Tolkiena) trudno cokolwiek zrozumieć z tego co on piszę. Trzeba przyznać, że nie czyta się powieści szybko, lekko i przyjemnie. Język jakiego używa Tolkien jest po prostu odzwierciedleniem jego bardzo wysokiego, oksfordskiego wykształcenia. Dlatego bardzo się cieszę, że jest taki człowiek jak Peter Jackson, który naprawdę przemienił nudną lekturę w fascynującą i epicką jak dla mnie ekranizację.

Wracając do samego filmu... Nie wiem czy jestem w stanie obiektywnie określić jego jakość. Zbyt mocno to przeżywałam (jak zawsze z resztą) i nie mogę powiedzieć jaki ten film jest naprawdę np. czy zachęca do zagłębienia się w losy bohaterów Śródziemia, kogoś kto nigdy nie oglądał ani Hobbita, ani Władcy Pierścieni. Jak dla mnie odpowiedź jest w 100% pozytywna, ale jestem niestety, czy stety fanką serii, a to nie służy obiektywnemu ocenianiu. Co nie zmienia faktu, że nie potrafię dostrzec żadnych złych stron bądź błędów. Uważam na przykład, że strasznie irytujące (przynajmniej w moim przypadku) jest to, że nie dokończono wielu wątków, chociażby: co się stało z Tauriel? Nie ma jej przecież we Władcy Pierścieni, a nie mogła sobie tak po prostu zniknąć. Szkoda też, że nie pojawiło się tam kilka potrzebnych według mnie scen np. fajnie by było gdyby umieścili w filmie pogrzeb Thorina, Filiego i Kiliego. Jak na ironię, zaraz po tym jak pojawiła się wiadomość o tym, że będą kręcić Hobbita, pojawiła się lawina krytyki pt. Jak oni chcą zrobić 3 części z niespełna 300 stronicowej książki?! No i co? Z niedoboru materiału zrobiły się braki. Pomijam w ogóle wpadki typu: raz biegnie z mieczem w prawej ręce, a raz w lewej, bo nie wiem jak bardzo by trzeba być spostrzegawczym, żeby nie wiedząc o tym to zauważyć. Ale jak zawsze, ma wadach musi przyjść czas na zalety. Myślę, że nie ma się za bardzo nad czym rozpisywać. Tutaj wszystko jest niemalże idealne: dobór aktorów, muzyka, efekty specjalne, cięty dowcip, chwile wzruszeń, świetnie wykreowany komputerowo smok i ta prawdziwość tego miejsca ... Cudo!

Niestety wszystko co dobre szybko się kończy. Ale na szczęście trylogie Tolkiena są takimi filmami, które można oglądać w kółko i w kółko. Hobbit na pewno dołączy do pozostałych arcydzieł, które przynajmniej raz w roku trzeba obejrzeć. Jestem ciekawa jak się będzie oglądać Władcę Pierścieni z wiedzą jaką posiadłam dzięki Hobbitowi. Teraz pozostaje się tylko modlić, że Peter Jackson postanowi zekranizować Silmarilion. Jednak może się to okazać najtrudniejszym wyzwaniem ze strony Tolkiena jakie go do tej pory spotkało.

Moja ocena: 10/10. 

2 komentarze: