niedziela, 23 listopada 2014

Igrzyska Śmierci: Kosogłos cz.1.

TYTUŁ ORYGINALNY: THE HUNGER GAMES: MOCKINGJAY PART 1
REŻYSERIA: FRANCIS LAWRENCE
SCENARIUSZ: DANNY STRONG
PRODUKCJA: USA
GATUNEK: AKCJA, SCIENCE FICTION
CZAS TRWANIA: 2h 3min
PREMIERA W POLSCE: 21 XI 2014


Nie zamierzam ukrywać, że jestem wielką fanką Igrzysk Śmierci. Wiem, że niektórzy uważają, że jest po prostu kolejną serią przygodową dla nastolatków typu Harry Potter. Ale ten film to coś więcej. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek tak bardzo przeżywała wszystko razem z bohaterami. Martwiłam się o nich, szczerze, naprawdę. Jakby byli moimi braćmi, siostrami, kimś bardzo dla mnie ważnym. A to wszystko w dużej mierze jest zasługą niepowtarzalnej i jedynej w swoim rodzaju historii ...

Trzecia część zaczyna się prawie dokładnie w tym samym miejscu gdzie skończyła się druga. Towarzyszymy Katniss, która trafiła do "zaginionego" Trzynastego Dystryktu. Poznaje tam m.in. panią prezydent Almę Coin, która wraz z Plutarchem Havensbeem namawia ją do działalności propagandowej, która ma na celu rozbudzenie nadziei w rebeliantach na terenie całego Panem. Ludzie walczą i chcą stawić czoło Kapitolowi jednak wszelkie ich działania z reguły zostają zgaszone w zarodku. Do tego właśnie potrzebna jest Katniss, która jako Kosogłos musi pchnąć innych do walki. W odwecie prezydent Snow zaostrza sytuację poprzez chociażby publiczne egzekucje ludzi, którzy dopuścili się zdrady w postaci kontaktu z symbolem kosogłosa. W całej zawierusze rewolucji jest jednak światło... pojawia się szansa uwolnienia Peety ...

Ta część jest inna niż pozostałe. Nie ma już dożynek, igrzysk ani codziennej walki o jedzenie. Teraz jest wojna, rebelia i szansa na obalenie chorego systemu. Przez to z odległej fantastyki, czegoś prawie, że zupełnie nierealnego, powstało coś, co jest bliskie i jak najbardziej prawdopodobne. Walka o wolność, niepodległość, o normalne życie. Ciągłe bombardowania i życie w strachu. W naszej historii to już było. Tam to się dopiero zaczyna. Zadziwia mnie fakt w jak prosty, a zarazem niewiarygodny sposób ten film potrafi porwać człowieka. Twoją duszę. Twoje ciało. Twój umysł. O to im chyba chodziło: przed obejrzeniem go przez ostatni rok zwiastuny, plakaty, billboardy. To wszystko mnie nakręcało jeszcze bardziej, przy każdej okazji ciarki na plecach. Podczas oglądania ciarki przeszły w dreszcze, serce biło mocno jak nigdy, a oczy i usta otwarte przez prawie cały czas z niedowierzania.  Po obejrzeniu, fizyczny spokój, ale tylko pozorny, bo umysł jest zaprzątnięty nim bez przerwy, 24h. I nie jestem w stanie myśleć o niczym innym. Mnożąc to razy kilka milionów fanów, można by stworzyć istną armię zombie. Naprawdę.

Patrząc teraz trochę bardziej trzeźwo (bo nie da się ukryć, że film powoduje pewnego rodzaju oszołomienie)... GENIALNY, GENIALNY i jeszcze raz GENIALNY! Nie wiem jak oni to robią, po prostu nie wiem, jak można stworzyć coś tak cudownego. Akcja, fabuła, reżyseria, aktorzy, efekty specjalne - wszystko na najwyższym poziomie. Dzięki Bogu, że przerywali od czasu do czasu to napięcie związane z jakże wybuchową fabułą, bo serce biło mi tak mocno, że dobrze, że chociaż na moment mogło trochę odpocząć. Łzy. Jakże szczere i pełne smutku. Twórcy nie mają litości. No, nie mają. I muzyka. Jestem wprost oczarowana piosenką "Drzewo Wisielców". Niby prosta, ale jakże pełna emocji i prawdy. Nucę ją w kółko i w kółko. I jeszcze raz. Nie wiedziałam, że Jennifer Lawrence (filmowa Katniss Everdeen) tak ładnie śpiewa. Jestem mile zaskoczona.

Na tym właśnie polega cały ewenement Igrzysk Śmierci. Na tym, żeby tak prawdziwie zaczarować widzów, żeby przeżywali to razem z tobą. I wbrew regułom, gdzie pierwsza część jest częścią najlepszą, tutaj została złamana. Każda następna jest lepsza od poprzedniej. I ci, którzy mówili, że pierwsza adaptacja jest o dziewczynie biegającej z łukiem po lesie, teraz w końcu muszą przyznać rację, że to wszystko znacznie wykracza poza ten pogląd.

Moja ocena: 10/10. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz