niedziela, 5 października 2014

Więzień Labiryntu.

TYTUŁ ORYGINALNY: THE MAZE RUNNER
REŻYSERIA: WES BALL
SCENARIUSZ: NOAH OPPENHEIM
PRODUKCJA: USA
GATUNEK: THRILLER, SCIENCE-FICTION
CZAS TRWANIA: 1h 53min
PREMIERA W POLSCE: 19 IX 2014

Słowami wstępu powiem, że jest to jeden z filmów, których ostatnio jest aż nadto. Mam na myśli filmy nakręcone na podstawie powieści. Nic do nich nie mam, tylko powoli zaczyna być to irytujące, że reżyserzy nie potrafią stworzyć czegoś własnego, tylko bazują na już napisanych historiach. Ale cóż. Niektórzy mogą pomyśleć, że skoro powstał po książce, to nie jest to dobry film. Albo zarzucać, że jest to po prostu kolejny film typu Igrzysk Śmierci. Ale według mnie, po obejrzeniu go, zmienią swoje zdanie. A oto dlaczego ...

Przygodę z Więźniem Labiryntu zaczynamy poznając Thomasa, chłopaka, który zostaje wywieziony w klatce na polanę otoczoną gigantycznym murem. Poznaje on tzw. strefowców, czyli ludzi, którzy mieszkają na wcześniej wspomnianej polanie zwanej Strefą. Thomas dowiaduje się od nich, że mur jest Labiryntem, wielką strukturą, która otacza całą Strefę z każdej strony, i z którego nie da się wydostać. Labirynt jest otwierany każdego ranka, by niektórzy strefowcy mogli go badać. Jednak na niewiele się to zdaje, gdyż Labirynt każdej nocy jest zamykany i zmienia położenie swoich korytarzy. Dlatego wyjście ze Strefy jest praktycznie niemożliwe. Jednak Thomas się nie poddaje i robi wszystko, aby uciec z tego więzienia. Pomaga mu w tym dziewczyna, która posiada cenne informacje, mogące uwolnić zniewolonych ludzi.

Książek, na podstawie których powstał ten film jest dokładnie trzy. Także można się spodziewać kolejnej filmowej trylogii. Czy to dobrze? Nie wiem. Pod koniec filmu modliłam się, żeby nie było kolejnych części. Jak dla mnie byłby idealny, gdyby był jeden. Gdyż końcówka filmu (której nie zdradzę, żeby nie spoilerować) zmieniła kompletnie postrzeganie całej historii. Raczej je obejrzę (bo z ciekawości bym pewnie umarła), ale zadowolona z tego faktu zdecydowanie nie jestem.

Więzień labiryntu 
.gif.Fabuła jest ciekawa, jest to coś nowego, coś czego jeszcze nie było. Dlatego tutaj daję duży plus. Historia jest tak pełna wrażeń, że praktycznie przez cały czas trwania filmu, od pierwszej do ostatniej minuty nie można przewidzieć, czego się można spodziewać. Jest to również film, w którym nie ma tak zwanego przeze mnie fiziu-miziu. Czyli ludzie najpierw giną, a potem zmartwychwstają. Znowu giną i znowu zmartwychwstają. I tak w kółko. Jest może trochę bardziej brutalny niż się spodziewałam, ale nie ma tam jakoś wyjątkowo krwawych scen. Jednak nie polecam go osobom o słabych nerwach. Napięcie towarzyszące widzom, przez cały film potęguje wspaniała i podkreślająca tajemniczość opowieści muzyka. Dobór aktorów bardzo mnie zadowala. Co prawda żadnego z nich wcześniej nie znałam, ale to nie znaczy, że film nie może być dobry. Myślę, że jest to ich naprawdę świetny debiut na  ekranie. Po tym na pewno powinni zostać zapamiętani. I najlepsze na koniec. Efekty specjalne. Przez duże E i duże S. Dawno nie widziałam czegoś tak zjawiskowego. Detale, z którymi stworzono cały świat są naprawdę imponujące. Wszystko takie realistyczne, takie... Aż brak słów. Naprawdę wielkie brawa.

więzień labiryntu gifJak dla mnie jedynym błędem (jeśli można to tak w ogóle nazwać) jest kontynuacja tego wszystkiego. Kolejne części nie mają nic wspólnego z Labiryntem. Na ich miejscu wymyśliłabym zupełnie inne zakończenie. Ale skoro twórcy już opierają się na powieści, to pewnie chcą się opierać do samego końca. Mam tylko nadzieję, że to nie będzie kolejny filmowy tasiemiec. Liczę na miłe zaskoczenie.


Moja ocena: 8/10.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz